Sepsa zabija co 2,8 sekundy
Roczna liczba przypadków sepsy na świecie to prawie 50 mln. Z okazji Światowego Dnia Sepsy, który od 2012 roku obchodzony jest 13 września, o tym, jak dużym problemem jest sepsa, rozmawiamy z ekspertem – Prof. Andrzejem Kűblerem, prezesem Stowarzyszenia „Pokonaj Sepsę".
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie Poradnik-Zdrowia.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.: |
Panie Profesorze, może zacznijmy od tego, czym jest sepsa i kto jest najbardziej narażony na zakażenie?
Sepsa to niewydolność narządów organizmu zagrażająca życiu, której przyczyną jest zakażenie. Najbardziej narażeni są pacjenci najmłodsi i najstarsi, czyli noworodki, niemowlęta i ludzie w podeszłym wieku. Grupą ryzyka są też ludzie osłabieni. Leki obniżające odporność stosowane są coraz częściej w różnych schorzeniach – pamiętajmy, że pacjenci po takich terapiach mogą być wrażliwi na zakażenie.
Dlaczego obecnie na świecie problem sepsy znów jest bardzo istotny w debatach dot. ochrony zdrowia? Czy ma to związek z pandemią COVID?
COVID-19 to choroba wywołana infekcją wirusową. Natomiast sepsę może wywołać każde zakażenie. Wynika z tego, że każdy ciężki przypadek COVID-19 skutkuje sepsą. Dlatego epidemia, która nam towarzyszy przez ostatnie lata, zwiększyła znacznie zachorowalność z powodu sepsy i ciągle nam zagraża. Kiedyś zakażenia wirusowe były marginalną częścią przypadków sepsy, dominowały zakażenia bakteryjne. Epidemia zmieniła tę relację.
Czy problem sepsy powinien być istotnym tematem w polskim systemie ochrony zdrowia?
Zdecydowanie tak. Tak jak na świecie, tak i w Polsce problem ewidentnie istnieje. Wiele ludzi umiera z powodu sepsy. Powinniśmy temu zapobiec, poprzez leczenie pacjentów. Problemem jest również fakt, że w naszym kraju nie ma dokładnych danych dot. śmiertelności z powodu sepsy – jesteśmy w stanie je tylko szacować.
W Polsce przeprowadzono dwa badania określające wymiar sepsy. Pierwsze – dobrowolny rejestr przypadków w oddziałach intensywnej terapii w latach 2003-2009, opierający się na analizie 5 tys. przypadków. Rejestr wykazał, że śmiertelność z powodu sepsy wynosi średnio 49%. Natomiast wyniki drugiego badania (zrealizowanego w latach 2012-2013) pokazują, że liczba przypadków sepsy w naszym kraju wynosi co najmniej 50 tys. rocznie. Biorąc pod uwagę wyżej przedstawione dane, sepsa ma wyższy współczynnik zgonu, niż nowotwór układu oddechowego, czy zawał serca.
Liczba przypadków sepsy napawa strachem. Dlaczego wciąż nie mamy rejestru przypadków sepsy i dlaczego eksperci apelują o jego wprowadzenie?
Niełatwo policzyć przypadki sepsy. Wiarygodne rejestry prowadzone są tylko w krajach wysokorozwiniętych i to na ich metodach opierają się inne państwa. W 2020 roku opublikowano bardzo ciekawe wyniki badania, które obejmowało 195 krajów i 100 mln pacjentów. W jego wyniku określono, że na świecie występuje rocznie 50 mln przypadków sepsy i 11 mln zgonów w jej wyniku. To badanie ukazało jak ogromne zagrożenie stanowi sepsa. Właśnie dlatego eksperci apelują, żeby w Polsce wprowadzić taki rejestr. Jeżeli nie wiemy, ile osób umiera z powodu sepsy, to nie czujemy wielkości tego zagrożenia. Po prostu nie mówi się o tym i tylko my – lekarze, widzimy tę dramatyczną śmiertelność na poziomie prawie 50%.
Jakich innych rozwiązań systemowych potrzebujemy, aby zmniejszyć liczbę występujących przypadków sepsy?
Oprócz wspomnianego rejestru należy wprowadzić obowiązkowe kodowanie przypadków sepsy. Potrzebujemy również standaryzacji metod rozpoznania sepsy, w tym szczególnie pobierania krwi na posiew, które jest niezwykle ważne w diagnostyce. Oprócz tego ważne jest powołanie w szpitalach wielodyscyplinarnych zespołów, które zajmowałyby się diagnostyką i leczeniem sepsy. Powinniśmy się również skupić na edukacji zarówno medyków, jak i całego społeczeństwa.
Co można zatem zmienić w edukacji młodych lekarzy, aby odpowiednio rozwiązać problem sepsy?
Do edukacji należy wprowadzić wielodyscyplinarny przedmiot pod nazwą sepsa. Otrzymaliśmy wiadomości od Ministerstwa Zdrowia, że aktualny program edukacyjny obejmuje temat sepsy, bo jest częścią różnych dyscyplin – mikrobiologii, czy chorób zakaźnych. To nie jest rozwiązanie. Kiedyś była podobna sytuacja – mówiono, aby nie uczyć onkologii. Bo po co wprowadzać przedmioty o nowotworach, skoro mówi się o tym przy okazji innych specjalizacji. Ta sama sytuacja występuje teraz – sepsa musi być zagadnieniem interdyscyplinarnym, przedmiotem, gdzie wykłada lekarz chorób zakaźnych, anestezjolog, internista, chirurg, a także mikrobiolog. Młody człowiek powinien ukończyć studia z pełną świadomością zagadnienia.
Dużo się mówi o konieczności podnoszenia standardów badania krwi oraz zlecania posiewów w diagnostyce sepsy. Co można poprawić w tej kwestii?
To jest bardzo ważne zagadnienie, ponieważ standaryzacja i poprawa jakości procedury pobierania krwi na posiew do diagnostyki sepsy to jedne z kluczowych zagadnień. Niemal połowa przypadków sepsy nie ma dodatnich posiewów krwi również ze względu na występujące błędy w procesie diagnostyki. Posiew krwi jest zadaniem dla mikrobiologów, ale cały proces diagnostyki sepsy jest również problemem klinicznym. Od jakości pobierania krwi, przechowywania i transportu próbek, zależeć będzie jaki wynik będzie określony w laboratorium mikrobiologicznym. I dlatego ustalenie tutaj sztywnych reguł obowiązkowego postępowania i ich wdrożenie jest bardzo ważnym zagadnieniem.
Jakie rozwiązania dot. sepsy funkcjonujące w innych krajach mogłyby zostać zaimplementowane do polskiego sektora ochrony zdrowia?
Myślę, że odpowiednim wzorem postępowania jest Anglia, kraj gdzie bardzo dużo osiągnięto w kwestii sepsy. Na początku, działała tam niewielka grupa robocza ds. sepsy, która z biegiem czasu zaowocowała powstaniem ogólnopartyjnej grupy parlamentarnej. Priorytetem ich działania było i jest po pierwsze wspieranie z jednej strony pacjentów, którzy przeżyli sepsę, ale także rodzin pacjentów, którzy w jej wyniku zmarły. Kolejną aktywnością grupy było wprowadzenie szkolenia ustawicznego z zakresu sepsy – raz w roku personel szpitala powinien być szkolony z zagadnienia, jakim jest sepsa. Na końcu podstawa, czyli w Wielkiej Brytanii regularnie prowadzone są działania mające na cele zwiększenie publicznej świadomości sepsy. Ideałem byłoby, gdyby wszystkie wymienione czynności zostały zaimplementowane w naszym kraju.
Czy wprowadzenie powyższych działań wpłynęło na liczbę występujących przypadków sepsy?
Liczba przypadków nie maleje, przeciwnie ona rośnie, bo jest coraz więcej osób starszych, czy też z osłabioną odpornością. Maleje natomiast liczba zmarłych, czyli zwiększa się skuteczność leczenia. Szybkie rozpoznanie i działanie terapeutyczne zarówno w USA, jak i w Zachodniej Europie skutkuje mniejszą śmiertelnością – na poziomie 30%, podczas gdy u nas wskaźnik ten jak wspomniałem wynosi ok. 50%. Co istotne leczymy na tym samym poziomie, problemem jest stan przyjmowanych pacjentów. W krajach wysokorozwiniętych przyjmowani pacjenci ze wstrząsem septycznym stanowią 30%, u nas 80%. Z powyższego wynika, że dopiero ta najcięższa postać sepsy trafia do nas na oddziały intensywnej terapii i to jest niestety ogromna niewydolność systemu.
Jaka jest rola pacjenta w zmianach dot. sepsy, których potrzebujemy do zaimplementowania w polskich szpitalach?
Medycyna tworzy się wokół przypadku, przytoczę tutaj jeden przykład. W Nowym Jorku chłopak grając w koszykówkę zranił się w rękę, a następnie w krótkim czasie zmarł z powodu zakażenia. W wyniku tego tragicznego wydarzenia jego rodzice stworzyli fundację mającą na celu ochronę dzieci przed sepsą. Organizacją zainteresował się gubernator stanu Nowego Jorku, stworzył akt prawny Rory’s Regulations, wdrażając zasady rozpoznawania sepsy. Po 5 latach okazało się, że śmiertelność z powodu sepsy istotnie zmalała. To pacjent jest powodem zmian postępowania, również w sepsie. Musimy pamiętać, że dobro pacjenta jest najważniejsze i zacząć działać jak najszybciej. Wsparcie społeczne dla pokonania takiego globalnego groźnego przeciwnika, jakim jest sepsa jest niezwykle ważne.
Nadesłał:
Serwis_Newsrm.tv
|