Uważaj na konserwanty w jedzeniu! Zacznij czytać etykiety!
Produkcja i skład przetworzonego jedzenia dosyć mocno różni się od tego, co jadali niegdyś nasi dziadkowie.
Z jednej strony cieszymy się z powodu uginających się pod naporem jedzenia półek sklepowych, ale z drugiej jesteśmy coraz bardziej uważni i staramy się selekcjonować produkty zdrowsze, od tych napakowanych chemią. Czy słusznie postępujemy? Czy wszelkiego rodzaju konserwanty w jedzeniu faktycznie powoli nas zabijają? Sprawdźmy wszystkie te aspekty i rozwiejmy mity, które narosły wokół tego tematu.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie Poradnik-Zdrowia.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.: |
Im mniej, tym lepiej? Ideologia konserwantów w pigułce
Na większe lub mniejszej zakupy chodzimy najczęściej kilka razy w tygodniu. Jedni wolą napakować po brzegi koszyk i nakupić prowiantu na kilka dni pod rząd, podczas gdy inni cenią sobie świeżość produktów i kupują częściej, ale za to w mniejszych ilościach. Bez względu jednak na nasze nawyki zakupowe, jedno pozostaje niezmienne: skład produktów żywnościowych.
Jak często zwracamy uwagę na etykiety produktów, które kupujemy? Z pewnością o wiele częściej niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Coraz częściej słyszy się o szkodliwości konserwantów w jedzeniu i nic dziwnego, że nasze zainteresowanie składem wybranych produktów stało się o wiele większe. Czy jednak słusznie robimy i nie popadamy tym sposobem w zakupową paranoję?
Patrząc na to z nieco szerszej perspektywy, nie ma się czego obawiać. Spora ilość substancji zawartych w składzie wielu produktów spożywczych, nie przesądza o ich wartości odżywczej czy też szkodliwości dla naszego zdrowia. Stanowczo nie można tu trzymać się idei “im mniej, tym lepiej” ponieważ wszystko zależy nie tylko od ilości, ale również od rodzaju zastosowanych dodatków.
Czy możemy obyć się bez konserwantów?
Benzoesan sodu, wodorosiarczyn wapnia, heksametylenotetraamina, propylo-p-hydroksybenzoesan sodu i cała masa innych związków chemicznych czeka aż znajdzie się w naszym żołądku i zacznie wchłaniać się do naszego krwioobiegu. Brzmi przerażająco, niczym ze scenariusza filmu sci-fi. Czy jednak nie pozostaje nam nic innego, niż pogodzić się z obecnością tak sporej ilości konserwantów w niemal wszystkich przetworzonych produktach spożywczych na rynku?
Mówiąc o przyszłości i patrząc na obecną technologię produkcji, sieci logistyczne, możliwości dystrybucji, podaż oraz popyt na produkty spożywcze – TAK. Aczkolwiek nie pozostajemy bez wyboru i bez problemu znajdziemy na rynku produkty pozbawione wszelkich dodatków. Na dobrą sprawę z wykorzystaniem półproduktów czy żywności nieprzetworzonej, możemy również sami zająć się przygotowaniem potraw w pełni naturalnych. To jednak nie zawsze leży nam na rękę i nie zawsze zasoby czasu oraz wewnętrznej energii pozwalają nam zająć się typowym kucharzeniem.
Bez względu na to, konserwanty w żywności, która dystrybuowana jest na spore odległości i przetrzymywana na sklepowych półkach przez długie miesiące, są po prostu niezbędne. Powstrzymują one rozwój szkodliwych bakterii, grzybów, pierwotniaków czy pasożytów. Ciężko więc obwiniać producentów jedzenia, skoro sami wykształcamy taką a nie inną sieć dystrybucji pożywienia na świecie i poniekąd dyktujemy również warunki popytu. Z jednej strony chcemy mieć wszystko świeże i bez oznak pleśni, ale z drugiej strony domagamy się, aby półki sklepowe przez cały czas były zapełnione. Dzięki konserwantom możemy utrzymać ten proces w idealnej harmonii.
Czy konserwanty szkodzą zdrowiu?
Tutaj warto zasięgnąć przysłowia czy też powiedzenia, że “wszystko w nadmiarze szkodzi”. To filozoficzne podejście okazuje się całkiem trafne w przypadku konserwantów, które nie są sobie równe. Przede wszystkim pamiętajmy, że producenci jedzenia nie żyją samowolką i obowiązują ich ścisłe regulacje prawne.
To właśnie one dopuszczają dany konserwant do obrotu i regulują jego maksymalne stężenie w produktach. Trzeba tu przyznać, że Unia Europejska całkiem dobrze radzi sobie z badaniami pod tym kątem i sprawnie wyklucza z użytku dodatki do żywności, które wykazują skrajnie niekorzystne działanie na nasz organizm. Jednym z nich jest np. bifenyl pod symbolem E230, który wykorzystywany był do spryskiwania owoców cytrusowych.
Niemniej jednak nie oznacza to, że obecnie stosowane konserwanty są w 100% bezpieczne. Wracając do stwierdzenia “wszystko w nadmiarze szkodzi” trzeba przyznać, że trafnie opisuje on systematykę działania konserwantów na nasze zdrowie. Umiarkowane spożycie powszechnie stosowanych konserwantów w żywności, nie powinno negatywnie odbić się na naszym zdrowiu. Ogólnodostępne są również informacje o zalecanej maksymalnej dawce dziennego spożycia danego konserwantu. Jeżeli mieścimy się w normie – nie musimy się niczym martwić.
Chyba, że… świadomie lub też nieświadomie przyczyniamy się do przekroczenia tego limitu. Pamiętajmy, że jeden rodzaj konserwantu może być zawarty w wielu różnych produktach spożywczych. Jeżeli lubimy zajadać się przekąskami, słodyczami, pakowanym mięsem, konserwami czy też fast foodami, zwracajmy uwagę nie tylko na ich skład, ale również ilość ich łącznego spożycia.
Objawy zatrucia konserwantami
Naturalnie przekroczenie dziennej dopuszczalnej dawki spożycia konserwantu nie oznacza wyroku śmierci. Niemniej jednak trzeba być przygotowanym na ewentualne wystąpienie skutków ubocznych, do których trzeba zaliczyć ból brzucha, nudności, biegunkę, omamy, swędzenie, wysypkę, pieczenie w przełyku, trudności z koncentracją i wiele więcej przykrych dolegliwości.
Niefortunne połączenie skumulowanych konserwantów w naszym ciele poskutkuje istnym combo i nasz organizm wznieci globalny alarm zdrowotny. Czy można tego uniknąć? Przede wszystkim tak jak głosi tytuł artykułu: czytajmy etykiety! Nie tylko w momencie zakupów, ale również przed spożyciem danego produktu. Jeżeli dany konserwant pojawia się zarówno w chipsach, prażynkach i nachosach, a czeka nas imieninowa imprezka – nie decydujemy się na grę w zespołowego łakomczuszka. Ograniczmy ilość spożywanych konserwantów do absolutnego minimum, a wyjdziemy z tego bez szwanku.
Artykuł powstał we współpracy z serwisem joblife.pl
Nadesłał:
slawek
|