Zła atmosfera wokół dobrej żywności
Na przestrzeni ostatniej dekady produkty rolno-spożywcze stały się jednym z hitów eksportowych Polski. Handel tymi towarami dynamicznie rośnie zapewniając zyski producentom, wysokie wpływy do budżetu oraz setki tysięcy miejsc pracy.
Niestety, rozwój tej branży od roku jest poważnie zagrożony przez nieuczciwe działania zagranicznej konkurencji wspieranej przez media i polityków.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie Poradnik-Zdrowia.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.: |
Jeszcze kilka lat temu media poświęcały sporo uwagi kwestii embargo nałożonego przez Rosję na polskie mięso. Sprawa wywoływała powszechne oburzenie i wskazywano na polityczne podłoże konfliktu. Obecnie polscy producenci żywności również muszą się zmagać z intensywną kampanią deprecjonującą jakość ich produktów. Tym razem jednak stroną atakującą są niektóre państwa Unii Europejskiej, czyli teoretycznie nasi polityczni i gospodarczy sojusznicy.
Prym w tych kampaniach wiodą Czesi i Słowacy, a ich celem jest poważne osłabienie, a nawet wyrugowanie wpływów naszych producentów żywności na rodzimych rynkach. Wartość eksportu polskich towarów rolno-spożywczych rośnie w imponującym tempie i staje się jednym z filarów naszej gospodarki (w roku 2012 wyniosła ona 17 mld euro). Zdaniem wielu analityków i branżowych ekspertów, szanse na dalszy rozwój są duże, ale barierę może stanowić wojna handlowa zainicjowana przez południowych sąsiadów.
Na fundamencie zeszłorocznej afery solnej czescy i słowaccy producenci żywności postanowili zbudować mit polskich produktów, których należy zdecydowanie unikać, ponieważ trują i zagrażają życiu. Choć nieprawidłowości dotyczą zaledwie ułamka skontrolowanej żywności, to atak wymierzono w całą branżę i zaangażowano weń urzędników (m.in. Czeską Państwową Inspekcję Weterynaryjną, Czeską Izbę Żywnościową), polityków (w gronie tym znaleźli się np. ministrowie rolnictwa Petr Bendl oraz L'ubomir Jahnátek), a także media. Nierzadko pojawiają się hasła wzywające do totalnego zakazu importu polskiej żywności. Realia są poważnie naginane (najlepszy przykład stanowią pomówienia dotyczące obecności fenylobutazonu w mięsie importowanym z Polski) i towarzyszy im zwyczajny populizm.
Podobne głosy pojawiają się w Danii, Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Cel tych działań jest jasny – konsumenci w Europie mają przestać kupować żywność z Polski. Nasze produkty odznaczają się dobrą jakością i atrakcyjną ceną, a to godzi w interesy rolników i producentów w innych krajach. Czarny PR stał się skuteczną i powszechnie stosowaną bronią, którą trudno zneutralizować. Rodzimi producenci latami budowali swoją markę poza granicami kraju i nie można pozwolić, by ich praca została zniweczona. To sprawa priorytetowa, ponieważ niekorzystny rozwój sytuacji doprowadzi do upadku wielu firm i zwiększenia bezrobocia, obniżenia prestiżu Polski za granicą oraz negatywnie wpłynie na państwową kasę. Na taki scenariusz nie można sobie pozwolić.
Swoistym paradoksem jest fakt, iż Polacy często decydują się na zakup czeskich i słowackich produktów. Przykładów można oczywiście wymienić całkiem sporo, ale sztandarowym i jednocześnie najbardziej niezrozumiałym są maszyny rolnicze, a zwłaszcza ciągniki. Nasi rolnicy inwestują w czeski sprzęt i wspierają tamtejszą gospodarkę, a Czesi w ramach rewanżu uderzają w polską branżę rolno-spożywczą. Ostatecznie straci na tym polski rolnik, który nie będzie mógł sprzedać swoich plonów lub otrzyma za nie wynagrodzenie nieadekwatne do nakładów pracy. Ta sytuacja poważnie zastanawia i powinna skłaniać do zmian.
Obrony polskich interesów na arenie międzynarodowej powinni się wspólnie podjąć politycy, media oraz producenci żywności. Potrzebna jest zakrojona na szeroką skalę kampania promująca rodzime produkty i potwierdzająca ich wysoką jakość. Swojego poparcia powinni również udzielić polscy konsumenci. Wystarczy wybierać rodzime produkty, by udowodnić obcokrajowcom, że nie jest to szkodliwa żywność, a także po to, by uzmysłowić im, iż nieuczciwe praktyki mogą się kazać bronią obosieczną.